Zanim przejdę do rzeczy: zastanawiające jak przyjaźnie wpływa na mnie jesień. Drzewa gubią liście, a ja kwitnę.
***
- Masz jakąś zasadę? Taką jedną, którą zawsze się kierujesz?
- "Żyję, dla siebie, ku sobie." I na tym polegam
ja. Proste. Aż smutne, jakie to proste, ale dla mnie super. Najlepiej nie
spodziewać się ode mnie niczego.
- Och, masz rację co do ostatniego zdania. Ciągle uciekasz.
Czemu?
-To jest jak instynkt samozachowawczy- wyłącza wszystko, a
jedyne, co tłucze mi się w głowie to to, że muszę uciec. I uciekam. Nie ważne
jak bardzo miałabym żałować, jak bardzo bym kogoś tym zraniła. Ni cholery
dojrzała nie jestem w uczuciach, bo uciekam jak spłoszony jelonek gdy tylko na
mojej drodze pojawia się bariera. Tak jakby ta bariera miała mnie zabić. Więc
uciekam od niej, jak najdalej w las, jak najdalej do polany, której nie
ogranicza nic.
- Boisz się barier?
- Barier? Nie boję się ich, to jest uciekanie przed życiem
wbrew sobie.
- Mogłabyś rozwinąć?
- Troszkę jak u Platona: przywiązał ludzi na przeciw skały,
która zasłaniała im Słońce. A ja nie
chcę tracić widoku słońca, jestem egoistką. Mimo wszystko i wszystkich jestem
egoistką. To nie jest też tak, że jestem
egoistką, bo tak jakoś wyszło. W 80% to moja sprawka, bo chcę ułożyć sobie życie
tak, żeby mieć swoje powietrze, którego nikt mi nie odbierze. I mam swoje cele,
do których dążę, nie pozwalam nimi rządzić sercu, bo nie skończyłoby się to
dobrze. Nie myślę o dzisiaj czy jutrze, tylko o tym, co będzie za parę lat;
gdzie będę wtedy stać, co osiągnę. Jak już wstanę, to chyba dopiero wtedy
pozwolę sobie obok kogoś stanąć. I zastygnę w tym miejscu, więc żadne bariery
nie będą miały już sensu.
- Kiedyś mi mówiłaś, że osoby, które kochasz dają Ci tlen.
Teraz nie wiem jak postrzegać twoją zaborczość w kwestii powietrza.
- Nie, tu o nie taki tlen chodzi. Bo tamten tlen dawcy
potrafią równie dobrze zabrać. Życie w zgodzie ze sobą jest o wiele lepsze od
życia z kimś wbrew sobie. Jeśli będzie za późno by koło kogoś stanąć, to
trudno, ale w taką opcję akurat nie wierzę. Wiesz, nawet wiatr na mnie leci
(ostatnio mnie przewiało :c ). Ha, kto by nie poleciał na taką Rudzię jak ja ( c: )? Rozwijam się dla siebie, kiedyś
może to komuś pomoże, ale przede wszystkim mi samej. Samorealizacja jest dla
mnie ważna.
- Co ty tak ciągle o tej samorealizacji? Nie możesz stawiać
swojej dupy na pierwszym miejscu.
- Do czasu osiągnięcia celów- tak. Mówiłam, decyduje rozum,
nie serce.
-…
- Posłuchaj, próbuję przetrwać na swój sposób, żyję tak jak
chcę, nie według wytycznych. Co mam powiedzieć Bogu, jak już się spotkamy
twarzą w twarz? Całe życie walałam się u czyichś stóp i żebrałam? Każdy ma też
inną hierarchię wartości, nie zapominaj o tym.
- Wracając do barier. Są dobre, a te w związku uczą
samodyscypliny.
- Słucham Cię, bardzo uważnie i jedyne, co do mnie dociera
to fakt, że jeśli się zgodzę na bariery to szczęśliwa nie będę. A związki chyba
na tym nie polegają. Nie na męczeniu się w związku. Nie na duszeniu się,
zupełnie bezcelowym, bo na świecie jest wystarczająco ludzi żeby sobie przy
nich w spokoju pooddychać. Użycie słowa „samodyscypliny” mnie śmieszy. Bo to
nie ja bym się ograniczała, tylko ktoś mnie. Jasne, powinny być jakieś
podstawowe zasady, ale nie mogą za bardzo ingerować w życie partnera.
- A miłość?
- Mówiłam- jakiekolwiek ograniczenie i ja uciekam. Bo się
duszę, a nie chcę się dusić. Eh, nie zrozumiesz tego. Nie, nie pójdę na kompromis, bo kogoś kocham.
Miłość mogę przeboleć. Brak tlenu kończy się śmiercią.
- A spontaniczność? Mogłabyś choć raz spróbować, ile wytrzymasz.
- W jakim celu? To bezsensowne. Przez tą rozmowę zaczynam
myśleć sercem nad wszystkim z czego rezygnuję. Denerwujące to lekko. Bo
prowadzi do samych kłopotów. Do nieprzemyślanych wypowiedzi, czynów. Tylu
rzeczy już przez to żałowałam.
-…
-To jest cholernie złośliwe: robisz to, na co masz ochotę,
ale potem przychodzą konsekwencje. Potem przychodzi rzeczywistość i zaczynasz
się zastanawiać po kij coś zrobiłaś. Tak to u mnie wygląda, spontaniczność
nigdy mnie jeszcze nie doprowadziła do niczego dobrego.
- A ja?
- Jesteś spontaniczną decyzją, rozumiesz? I nie pytaj mnie
dziś o nic w tym zakresie.
- Okej. To do następnej rozmowy. Uspokój się, już nie
będziemy poruszać takich tematów, skoro tak cię drażnią.
- Ty mnie drażnisz. Zadzwonię.
“ Można żyć
szczęśliwie z drugim człowiekiem nie
kochając go. I można
kogoś kochać, ale go nie chcieć.
Nie trzeba kogoś
kochać, żeby pragnąć z nim być. Ale
trudno jest znieść
świadomość, że to czego chcemy i to
czego naprawdę
chcemy, to dwie różne rzeczy. Ciężko
to zaakceptować, ale
takie jest życie. Życie to... bagno. ”
Będę uciekać póki
mnie nie zdominujesz i nie powiesz mi: zostań. Przecież wiesz, że bym została.