niedziela, 26 października 2014

Dialog Rudej z Rudą (czyli nieco o próbach klasyfikacji Anji)

Zanim przejdę do rzeczy: zastanawiające jak przyjaźnie wpływa na mnie jesień. Drzewa gubią liście, a ja kwitnę.
***


- Masz jakąś zasadę? Taką jedną, którą zawsze się kierujesz?

- "Żyję, dla siebie, ku sobie." I na tym polegam ja. Proste. Aż smutne, jakie to proste, ale dla mnie super. Najlepiej nie spodziewać się ode mnie niczego.

- Och, masz rację co do ostatniego zdania. Ciągle uciekasz. Czemu?

-To jest jak instynkt samozachowawczy- wyłącza wszystko, a jedyne, co tłucze mi się w głowie to to, że muszę uciec. I uciekam. Nie ważne jak bardzo miałabym żałować, jak bardzo bym kogoś tym zraniła. Ni cholery dojrzała nie jestem w uczuciach, bo uciekam jak spłoszony jelonek gdy tylko na mojej drodze pojawia się bariera. Tak jakby ta bariera miała mnie zabić. Więc uciekam od niej, jak najdalej w las, jak najdalej do polany, której nie ogranicza nic.

- Boisz się barier?

- Barier? Nie boję się ich, to jest uciekanie przed życiem wbrew sobie.

- Mogłabyś rozwinąć?

- Troszkę jak u Platona: przywiązał ludzi na przeciw skały, która zasłaniała im Słońce.  A ja nie chcę tracić widoku słońca, jestem egoistką. Mimo wszystko i wszystkich jestem egoistką.  To nie jest też tak, że jestem egoistką, bo tak jakoś wyszło. W 80% to moja sprawka, bo chcę ułożyć sobie życie tak, żeby mieć swoje powietrze, którego nikt mi nie odbierze. I mam swoje cele, do których dążę, nie pozwalam nimi rządzić sercu, bo nie skończyłoby się to dobrze. Nie myślę o dzisiaj czy jutrze, tylko o tym, co będzie za parę lat; gdzie będę wtedy stać, co osiągnę. Jak już wstanę, to chyba dopiero wtedy pozwolę sobie obok kogoś stanąć. I zastygnę w tym miejscu, więc żadne bariery nie będą miały już sensu.

- Kiedyś mi mówiłaś, że osoby, które kochasz dają Ci tlen. Teraz nie wiem jak postrzegać twoją zaborczość w kwestii powietrza.

- Nie, tu o nie taki tlen chodzi. Bo tamten tlen dawcy potrafią równie dobrze zabrać. Życie w zgodzie ze sobą jest o wiele lepsze od życia z kimś wbrew sobie. Jeśli będzie za późno by koło kogoś stanąć, to trudno, ale w taką opcję akurat nie wierzę. Wiesz, nawet wiatr na mnie leci (ostatnio mnie przewiało :c ). Ha, kto by nie poleciał na taką Rudzię jak ja ( c: )?  Rozwijam się dla siebie, kiedyś może to komuś pomoże, ale przede wszystkim mi samej. Samorealizacja jest dla mnie ważna.

- Co ty tak ciągle o tej samorealizacji? Nie możesz stawiać swojej dupy na pierwszym miejscu.

- Do czasu osiągnięcia celów- tak. Mówiłam, decyduje rozum, nie serce.

-…

- Posłuchaj, próbuję przetrwać na swój sposób, żyję tak jak chcę, nie według wytycznych. Co mam powiedzieć Bogu, jak już się spotkamy twarzą w twarz? Całe życie walałam się u czyichś stóp i żebrałam? Każdy ma też inną hierarchię wartości, nie zapominaj o tym.

- Wracając do barier. Są dobre, a te w związku uczą samodyscypliny.

- Słucham Cię, bardzo uważnie i jedyne, co do mnie dociera to fakt, że jeśli się zgodzę na bariery to szczęśliwa nie będę. A związki chyba na tym nie polegają. Nie na męczeniu się w związku. Nie na duszeniu się, zupełnie bezcelowym, bo na świecie jest wystarczająco ludzi żeby sobie przy nich w spokoju pooddychać. Użycie słowa „samodyscypliny” mnie śmieszy. Bo to nie ja bym się ograniczała, tylko ktoś mnie. Jasne, powinny być jakieś podstawowe zasady, ale nie mogą za bardzo ingerować w życie partnera.

- A miłość?

- Mówiłam- jakiekolwiek ograniczenie i ja uciekam. Bo się duszę, a nie chcę się dusić. Eh, nie zrozumiesz tego.  Nie, nie pójdę na kompromis, bo kogoś kocham. Miłość mogę przeboleć. Brak tlenu kończy się śmiercią.

- A spontaniczność?  Mogłabyś choć raz spróbować, ile wytrzymasz.

- W jakim celu? To bezsensowne. Przez tą rozmowę zaczynam myśleć sercem nad wszystkim z czego rezygnuję. Denerwujące to lekko. Bo prowadzi do samych kłopotów. Do nieprzemyślanych wypowiedzi, czynów. Tylu rzeczy już przez to żałowałam.

-…

-To jest cholernie złośliwe: robisz to, na co masz ochotę, ale potem przychodzą konsekwencje. Potem przychodzi rzeczywistość i zaczynasz się zastanawiać po kij coś zrobiłaś. Tak to u mnie wygląda, spontaniczność nigdy mnie jeszcze nie doprowadziła do niczego dobrego.

- A ja?

- Jesteś spontaniczną decyzją, rozumiesz? I nie pytaj mnie dziś o nic w tym zakresie.

- Okej. To do następnej rozmowy. Uspokój się, już nie będziemy poruszać takich tematów, skoro tak cię drażnią.

- Ty mnie drażnisz. Zadzwonię.



“ Można żyć szczęśliwie z drugim człowiekiem nie
kochając go. I można kogoś kochać, ale go nie chcieć.
Nie trzeba kogoś kochać, żeby pragnąć z nim być. Ale
trudno jest znieść świadomość, że to czego chcemy i to
czego naprawdę chcemy, to dwie różne rzeczy. Ciężko
to zaakceptować, ale takie jest życie. Życie to... bagno. ”




Będę uciekać póki mnie nie zdominujesz i nie powiesz mi: zostań. Przecież wiesz, że bym została.

5 komentarzy: